Recenzja filmu: "Czarnobyl: reaktor strachu" (2012)


Grupka ludzi z USA w ramach ekstremalnego zwiedzania postanawia odwiedzić miasto widmo Prypeć, leżące nieopodal Czarnobyla. Zwiedzanie przebiegało bez komplikacji, do czasu, kiedy ktoś nie popsuł im samochodu, którym przyjechali. Zapraszam do przeczytania recenzji. 


Fabuła brzmi banalnie i przyznam się bez bicia, że pierwsze dwadzieścia minut filmu po prostu przewijałem. Ale im dalej w las, tym ciekawiej, bo ciemniej. Warto przebrnąć jałowy początek, by później cieszyć się niezłą konstrukcją filmu, bo bliżej mu do solidnego slashera niż obrazu z nurtu „found footage”, gdyż właśnie na pierwszy rzut oka możemy dać się zwieść i faktycznie zastanawiać się, czy nie jest to kolejny film zrealizowany w myśl: znalezionych kaset video z prawdziwymi nagraniami, jednak to tylko pozory wytworzone na stylizację obrazu na ów nurt; dlatego bliżej mu do slashera. 

Nie sądziłem, że „Czarnobyl: reaktor strachu” tak mnie wciągnie. Wszak nie ma w sobie nic odkrywczego. Ale po analizie scen doszedłem do wniosku, że sama otoczka Czarnobyla, w której dzieję się akcja, wprowadza ciekawy klimat tajemnicy, a kto z nas nie uwielbia tajemnic, które działają na naszą wyobraźnie? Od początku zdajemy sobie sprawę, że coś tam czai się na bohaterów i jesteśmy cholerni ciekawi, co to jest? Mimo, że w podświadomości domyślamy się tego. Więc skoro z pozoru wszystko jest jasne, czemu tak bardzo wdrażamy się w losy postaci filmowych? Misternie prowadzone tempo filmu trzyma nas w napięciu i każe zadawać pytania: co się wydarzy z tymi ludźmi? Jak zakończą swój żywot? I czy może któremuś uda się wydostać z sytuacji bez wyjścia? Ponad to opuszczone bloki z całą zawartością: mebli, łóżek, ubrań, potęgują… może nie strach, ale podobne odczucia, jakie towarzyszą nam podczas post apokaliptycznego seansu. 

Dziw mnie bierze, że ten film zbiera tak niskie noty. Jest wiele zdecydowanie durniejszych filmów, które powinny zasłużyć sobie na niską ocenę, ale nie ten. Nie uświadczymy w nim głupich scen typu: dlaczego do cholery ona nie zapali światła? Dlaczego nie wezwą policji? Po kiego on się pcha w istne egipskie ciemności? Co za beznadziejny zwrot akcji!  W tym przypadku natomiast wszystkie te rozterki widza oglądającego „Czarnobyl: reaktor strachu” są uzasadnione przez miejsce, w jakim odbywa się przebieg zdarzeń. 

Jest to kawałek solidnego slashera stylizowanego na nurt „found footage”. Polecam film wbrew negatywnym opiniom.

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
W chwili obecnej możliwość zalogowania na czat posiada w tym samym czasie jedynie 10 pierwszych osób.
Oczywiście w przyszłoście planowane jest wykupienie odpowiedniego abonamentu i tym samym zwiększenie tej liczby