Film został nakręcony na podstawie książki o takim samym tytule. Ale Abraham Lincoln walczący z wampirami? Czy da się to oglądać, a jednocześnie nie pękać ze śmiechu? Owszem, da, ale pod warunkiem, że wcześniej przeczytaliśmy książkę i dowiemy się z jakiego ona nurtu się wywodzi. Zapraszam do recenzji.
Abraham Lincoln nie tylko dał wolność niewolnikom i ocalił kraj przed rozłamem, ale był również łowcą wampirów – to chyba wie każde dziecko w Stanach Zjednoczonych;). A tak już na poważnie. Żeby nie nabijać się z filmu i odebrać go jako typowy hollywoodzki obraz naładowany tonami efektów specjalnych, należy pamiętać, że powstał na podstawie książki, którą czyta się łatwo, i która nie nudzi, a przy tym dość często przewijające się w niej zapiski z dziennika Abrahama Lincolna dodają powieści wiarygodności. Samą książkę można przypisać do bardzo popularnego ostatnio nurtu Mashup, korzysta on z treści dzieła, które istnieje już w przestrzeni literackiej, a co do którego (najczęściej) wygasły prawa autorskie. Wartość dodaną tworzy poprzez wplecenie w stare dzieło nowych autorskich wątków, czy też, tak jak w tym przypadku, wykorzystanie rzeczywistych postaci i przypisaniu do nich niesamowitych opowieści. Nawet w naszym kraju podjętą taką próbę książką „Alkaloid”, której bohaterem jest przedsiębiorczy Wokulski z „Lalki”. Z tymże świat wykreowany w „Alkaloid” jest z goła inny od tego ze szkolnej lektury, bowiem steampunkowy. Piszę o tym wszystkim, by przybliżyć wykreowany w „Łowcy Wampirów” świat, do którego trzeba podejść z naprawdę dużym dystansem.
Sam film natomiast jest, jak to przystało na duży budżet, okraszony ogromną ilością fajerwerków. Niektóre efekty specjalne może i są kiczowate, naciągane do granic możliwości, irracjonalne, ale przyjemne dla oka. Chociaż czasem podczas seansu kilkakrotnie przeszła przez moją głowę myśl, że za 67 mln dolarów można było wyciągnąć z programów komputerowych nieco więcej, lecz z drugiej strony trzeba też mieć na uwadze to, że niemałe koszta wygenerowała scenografia.
Dużo osób porównuje film z książką, ale moim zdaniem takie ocenianie jest bezsensowne i niemiarodajne, ale jeżeli jest od tej strony coś na co warto zwrócić uwagę, to doskonale wpleciona zarówno w film jak i w książkę „wampiryczna fabuła”, odgrywająca się na tle historii Stanów Zjednoczonych, co prawda została ona spłycona do granic możliwości, ale jednak zachowanych kilka ważnych aspektów dotyczących np.dziennika Abrahama Lincolna oraz jego nie najgorzej oddanej postaci jako takiej może być niezłą historyczną fanaberią, a zarazem gratką dla ludzi interesujących się historią USA.
Momentami film wydawał się naprawdę mroczny, lecz niestety tylko momentami i to w ujęciu tzw. stopklatek. A szkoda, bo potencjał wynikający z całości nie został osobliwie wykorzystany; to wszystko wydawało się zbyt słodkie, cukierkowe.
Momentami film wydawał się naprawdę mroczny, lecz niestety tylko momentami i to w ujęciu tzw. stopklatek. A szkoda, bo potencjał wynikający z całości nie został osobliwie wykorzystany; to wszystko wydawało się zbyt słodkie, cukierkowe.
Owe plusy i minusy nie zmieniają faktu, że jest to paćka nad paćkami, która dodatkowo poganiana jest kolejną paćką:). Film polecam komuś z nadmiarem czasu albo dla ciekawskich lub dla tych, którzy lubują się w hollywoodzkim efekciarstwie.
PS. Wiem, że recenzja jest bardzo krótka, ale akurat w tym przypadku nie ma potrzeby streszczać jakichkolwiek scen, by omówić jakieś aspekty filmu.
0 komentarze :