Recenzja filmu: "Resident Evil: Retrybucja" (2012)

„Resident Evil: Retrybucja”, to trzeci film Paula W.S Andersona, który dość luźno powiązany jest ze znakomitą serią gier video. Czy warto było pójść do kina i wydać pieniądze, aby ujrzeć sztampową Mille Jovovich? Albo, jako wielki fan tego uniwersum, zakupić film na DVD? Owszem, ale pod warunkiem, że jest się masochistą. Zapraszam do recenzji.


Zastanawiam się, od czego zacząć? Każdy film do zrecenzowania, nawet ten nie bardzo wybitny, musi posiadać pewną całość, chronologie zdarzeń, które nakręcają akcje. W „Retrybucji” natomiast nie raz i nie dwa miałem wrażenie, że scenarzysta najzwyczajniej w świecie zgrywa się z widza serwując flaki z olejem, bo jak to jest, że w scenariuszu można było pominąć tak istotną kwestie, jaką jest fabuła?? Starałem się dopatrzeć jej przejawów, ale niestety jedyne, co zauważyłem, to snujących się od punktu A do punktu B aktorów, którzy dodatkowo z aktorstwem mają raczej mało wspólnego. Szczególnie można zawieść się na Milli Jovovich, bowiem pod względem aktorskim wypadła ona, jak już wcześniej wspomniałem, sztampowo; jej ruchy były machinalne, zaś  twarz nie potrafiła wyrazić jakichkolwiek emocji. Być może przed każdym ujęciem dostawała od reżysera instrukcje, by zachowywać się jak zimna suka, ale im bardziej starała się na taką POZOWAĆ, tym bardziej wypadała komicznie. Rozumiem oczywiście, że jej filmowa postać przeszła pewną ewolucję ze stopniowym uświadamianiem sobie, czym tak naprawdę jest, czyli wynikiem eksperymentu, ale pomimo to zdecydowanie wolę Alice z poprzednich części: taką niewinną, a zarazem niebezpieczną, poznającą prawdę o sobie samej i powoli odkrywającą swoje umiejętności. Pozostanę jeszcze przy zawierającym wiele nielogiczności i naiwnych scen scenariuszu. Ostatni kadr filmu, kiedy hordy zombie i różnych skrzydlatych potworów atakują ostatni bastion ludzkości, to najbardziej kiczowata scena jakiej nie widziałem od dawien dawna.

W „Retrybucji” dosłownie wszystko straciło swój klimat z poprzednich części, nawet muzyka. Efekty specjalne oczywiście wciąż są na dobrym poziomie, choć uważny widz wypatrzy pewne niedopracowania, ale ogólnie nie ma czym się zachwycać, bo poczynając od efektów specjalnych, a kończąc na zdjęciach, „Retrybucja” nakręcona została w stylu kina hollywoodzkiego z początku 21 wieku, więc zamiast ewoluować, poprowadzić serię nowym kierunkiem, bardziej realistycznym, oczywiście na tyle na ile pozwala na to kino, to filmowcy postanowili przycupnąć w miejscu i powielić najgorsze błędy ze wszystkich części razem wziętych, w konsekwencji czego, dostaliśmy niespójną opowieść i akcję bez polotu. 

Co tu więcej dodać? Ten film jak na wysokobudżetową produkcję jest tak zły, że nie jest wart złamanego grosza. W tej części ekipie realizującej ewidentnie zabrakło pomysłu, co dalej. Moim zdaniem powinien nastąpić reboot „Resident Evil”, bo tylko tak można przywrócić dawny blask serii.

1 komentarze :

  1. Anonimowy pisze...

    Człowieku czy tobie sufit przypadkiem na łep nie spat?

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
W chwili obecnej możliwość zalogowania na czat posiada w tym samym czasie jedynie 10 pierwszych osób.
Oczywiście w przyszłoście planowane jest wykupienie odpowiedniego abonamentu i tym samym zwiększenie tej liczby